- Jutro będziemy szczęśliwi (2016)
Sceptycznie podchodziłam do tego filmu, bo jakoś za francuskim kinem nie przepadam, ze względu na akcent. Zabierałam się do oglądania tego kilka miesięcy i ciągle odwlekałam, potem plułam sobie w brodę "po co?". Film bowiem jest pięknie ubrany, w cudowną fabułę i jeszcze mądrzejsze przesłanie.
Samuel bardzo lubi swoje beztroskie życie na Francuskiej Riwierze. Znakomicie odnajduje się w towarzystwie pięknych turystek i ani myśli o ustatkowaniu się. Los ma wobec niego jednak zupełnie inne plany. Pewnego dnia na plaży zjawia się Kristin – jedna z jego przelotnych przyjaciółek i wręcza mu bardzo szczególny prezent. „To twoja córka” – mówi i znika. Od tej chwili Samuel staje się pełnoetatowym samotnym tatą maleńkiej Glorii. O dzieciach nie ma pojęcia, bardzo dobrze wie tylko skąd się biorą. Z biegiem czasu jednak okazuje się kochającym, choć niekonwencjonalnym tatą, który nie wyobraża sobie życia bez ukochanej córeczki. Jednak gdy Gloria ma 8 lat, na horyzoncie niespodziewanie pojawia się Kristin, która postanawia odzyskać dziecko, a to oznacza, że szczęśliwy świat znów stanie na głowie…
Główny bohater w pewnym sensie prowadzi trochę flegmatyczny tryb życia, nigdzie mu się nie śpieszy, na wszystko ma czas. Praca go nie stresuje, ma jacht do którego czasem zaprasza dziewczyny żeby napić się dobrego winka, zapalić szluga, poruszać bioderkami, przyśpiewując do ulubionych utworów i popłynać z morskimi falami. Ma bardzo wymagającą szefową ale Samuel bardzo szybko się z nią upora, jest zabawnym, wygadanym i urokliwym facetem, więc nie będzie to trudne.
Samuel lubił - jak większość facetów, zaspokoić swoje potrzeby niekoniecznie myśląc o skutkach. W ten właśnie sposób w jednej z kobiet zostawił niespodziankę, ta zaś po roku zapukała do jego drzwi zostawiając kartkę "to twoja córka". Oczywiście próbował znaleźć matkę dziewczynki - bezskutecznie. Nie o tym marzył, ale nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe. Wyjechał w podróż z małą na ramieniu i właśnie ta podróż w nieznane spowodowała, że odkrył dotychczas nieznane uczucie - jakim jest miłość ojcowska!
Film na początku jest komediowy, dość śmieszny - potem wplata się trochę dramatu. Zupełnie jak w życiu, bo to istny roller coaster - nigdy nie wiesz kiedy będzie ostry zakręt lub stroma górka albo i nagły spad, życie to ciągła gonitwa za lepszym jutrem.
Fabuła czasem lekka, obraz szczęścia, smutku, bezsilności i radości tutaj przedstawiony jest doskonale. To mądre kino!
Apeluje do wszystkich o przemyślane kroki, nie traktuj seksu z lekkością, zabezpieczaj się! Dziecko żyje, czuje, potrzebuje tak jak TY! To nie zabawka, którą się wyrzuca jak się znudzi! Matka powinna być największą ostoją, tak samo jak ojciec! Tutaj tak nie było, za to tato nadrobił wszystko. Naprawdę piękna historia niekoniecznie z happy andem ale warto zobaczyć!
See you later!
Pozdrawiam
/BE.
Komentarze
Prześlij komentarz